Kwota, która może zaszokować każdego w branży kosmetycznej: 22 miliardy wonów (około 400 miliardów VND) to strata, jaką koreańskie marki kosmetyczne poniosły w ciągu zaledwie pierwszych 9 miesięcy roku z powodu problemu podróbek.
Dane koreańskiej służby celnej pokazują 24-krotny wzrost nielegalnych zysków od 2024 roku, ujawniając mroczne imperium, które rozpościera swoje macki na rynku globalnym. Co zaskakujące, 99% wykrytych przesyłek z podróbkami pochodziło z Chin.
Droga, którą podążają te podróbki, nie jest jednak prosta. Wyznaczono wyrafinowany szlak transportowy: podróbki z Chin nie trafiają bezpośrednio na rynki konsumenckie, lecz przechodzą przez Stany Zjednoczone, zanim zostaną zaimportowane z powrotem do Korei. Statystyki pokazują, że nawet 81% skonfiskowanych podróbek obierało tę nieoczekiwaną „drogę okrężną”, czyli wyrafinowany sposób na zalegalizowanie pochodzenia i oszukanie władz.

Podrobiony słoik kremu Sulwhasoo, przemycony z Chin i sprzedawany na koreańskich platformach e-commerce jako oryginał (zdjęcie: Urząd Celny w Incheon).
Dla konsumentów zagrożenie wykracza poza utratę pieniędzy. Podróbki są tak zaawansowane, że praktycznie niemożliwe do odróżnienia gołym okiem.
Na przykład, podróbka maski kolagenowej marki APR zmieniła tylko jedną literę na opakowaniu („collagen” na „gollagen”), jednocześnie dokładnie kopiując każdy szczegół wzoru. APR musiało ostrzec, że składniki tych podróbek są „niezidentyfikowane” i stanowią ryzyko podrażnień oraz długotrwałych uszkodzeń skóry.
Bardziej niepokojąca jest zmiana strategii „producentów”. O ile w 2024 roku głównym celem były luksusowe marki, takie jak Sulwhasoo, z 541 wykrytymi przypadkami, o tyle w 2025 roku sytuacja się zmieniła. Teraz wschodzące, przystępne cenowo i modne marki, takie jak Manyo, Beauty of Joseon czy Skin1004, stały się „łatwym łupem”. Powód jest bardzo prosty, jeśli chodzi o biznes: te młode firmy często nie dysponują wystarczającymi zasobami i doświadczeniem, aby zbudować międzynarodowy system monitorowania rynku.
Nalot na magazyn w Foshan w Chinach, w wyniku którego skonfiskowano 56 tys. podróbek pięciu popularnych koreańskich marek o szacowanej wartości 1 miliarda wonów, jest wyraźnym dowodem na tendencję atakowania wschodzących marek.
Problem ten jest również bardzo widoczny w Wietnamie, gdzie koreańskie kosmetyki mają duży rynek zbytu. Przypadki kosmetyków nieznanego pochodzenia, oznaczonych etykietą „Wyprodukowano w Korei”, są stale ujawniane, a liczba produktów w każdym przypadku sięga tysięcy. To pokazuje, że krajowi konsumenci są codziennie narażeni na bezpośrednie ryzyko związane z masą oryginalnych i podrobionych produktów.
W obliczu plagi podróbek, południowokoreańskie firmy i rząd starają się jak najszybciej zareagować. Amorepacific, konglomerat będący właścicielem Sulwhasoo, zapowiedział zacieśnienie współpracy z międzynarodowymi służbami celnymi i podjęcie kroków prawnych. Rząd Korei Południowej planuje również powołanie do 2026 roku publiczno-prywatnej grupy zadaniowej w celu ochrony marek koreańskich kosmetyków.
Jednak ta wojna trwa jeszcze długo, a największymi przegranymi wciąż pozostają konsumenci, którzy płacą prawdziwe pieniądze za wirtualne wartości i nieprzewidywalne ryzyko zdrowotne.
Source: https://dantri.com.vn/kinh-doanh/nguoi-han-dau-dau-voi-my-pham-gia-made-in-korea-xuat-xu-tu-trung-quoc-20251113155230335.htm






Komentarz (0)