Vietnam.vn - Nền tảng quảng bá Việt Nam

Ben Nom 2 pory deszczowe i słoneczne

Odwiedziłem Ben Noma w gminie Thong Nhat dwa razy. Ciekawostką jest to, że przyjechałem w dwa dni i o dwóch różnych porach: słonecznego popołudnia w porze suchej i poranka w porze deszczowej, kiedy poziom wody był wysoki. Nagle krzyknąłem z zachwytu, zaskoczony, jakbym spotkał starego przyjaciela w dwóch różnych postaciach, raz ożywionego, a raz zamyślonego.

Báo Đồng NaiBáo Đồng Nai04/10/2025

Ben Nom w porze suchej.
Nabrzeże Nom w porze suchej. Zdjęcie: Współpracownik

Kiedy po raz pierwszy zostałem przewodnikiem turystycznym, mimowolnym, w maju, mój przyjaciel fotograf z Vung Tau przyjechał z wizytą i nalegał, żebyśmy pojechali do Ben Nom i zrobili zdjęcia, by zaspokoić jego pragnienie. Z Dau Giay przejechaliśmy około 18 km autostradą 20 w kierunku Da Lat, wędrując do Ben Nom w mglistym, popołudniowym świetle.

Stałam nieruchomo, tylko na kilka sekund, ale miałam wrażenie, jakby czas zatrzymał się w pół oddechu. Przed moimi oczami rozciągał się oszałamiająco piękny widok natury. Zapadło popołudnie, lekkie jak dotyk czasu na ziemi, pokrywając przestrzeń warstwą marzycielskiego, złotego światła słonecznego. Rozległe zielone łąki u podnóża góry Cúi, stada bawołów i krów leniwie spacerowały, leniwie się pasąc. Ponad nimi, na czystym niebie leciały latawce, dźwięk fletów był jak szept wiatru, nadający chmurom poetycki charakter. Grupa beztroskich pastuszków, z błotnistymi stopami, depczących po trawie, z głowami w słońcu, goniących się do zabawy, z rześkim śmiechem. W oddali cicho leżały łodzie rybackie, jakby śpiące po dniu dryfowania po jeziorze. Sieci rybackie wystawione były na czerwony zachód słońca.

Tym, co wyróżnia Bena Noma w tym sezonie, jest warstwa zielonych alg, która cicho rośnie. Mam wrażenie, że powierzchnia jeziora jest pokryta miękkim, zielonym płaszczem, który obdarzyła mnie natura. Z góry, zdjęcie zrobione przez kamerę mojego przyjaciela sprawia, że ​​czuję się, jakbym zapadał się w krainę snów. Jestem bez słowa wobec piękna, które wydaje się być przeciwieństwem: lądu i wody, cichych i ogromnych, a jednak zlewających się ze sobą niczym z góry przeznaczony los.

W słabym świetle zachodzącego słońca, spokojny brąz pasów lądu oplata błękitne jezioro, a woda wsiąka w żyzne tereny aluwialne niczym żyły, odżywiając ziemię. Zatopione wyspy, które niegdyś spokojnie spoczywały pod powierzchnią ogromnego jeziora, teraz wyglądają jak kunsztowne pociągnięcie pędzla, zdobiące spokojny i urzekający obraz tuszem.

Gdy po raz drugi przybyłem w to miejsce, nie było już spokojnego majowego popołudnia, gdzie słońce padało łagodnie niczym westchnienie czasu. Był wczesny poranek, mgła spowijała rozległe jezioro. Przestrzeń była zamglona, ​​ludzie nie widzieli swoich twarzy, słychać było jedynie śmiech i pogawędki rybaków. Dryfowali na falach od pokoleń. Ich życie było związane z dryfującymi falami, na kołyszących się łodziach przez wiele deszczowych i słonecznych pór roku. Ich życie było proste, ale prężne, zawarte w dwóch słowach „rybie życie”…

Był wczesny poranek, rosa wciąż pokrywała trawę, ale odgłosy nawołujących się ludzi, plusk wioseł w wodzie, plusk ryb w ładowni rozbrzmiewały na całym nabrzeżu. Spacerowaliśmy po targu. Przed moimi oczami przelatywały ogromne sumy, walczące w rękach rybaków. Dziś był to dzień pełen wrażeń – ławica okrągłych, jędrnych sumów o lśniących, czarnych łuskach. Zebraliśmy się, żeby „popytować” na zakup. Rybacy byli tu bardzo wyluzowani, uśmiechali się w świetle świtu, pozwalając mi swobodnie złowić ryby, które mi się podobały. Potem je zważyliśmy, obliczyliśmy cenę, a nawet daliśmy im darmową porcję krewetek do usmażenia i wykorzystania jako papieru ryżowego. Okazuje się, że ludzie nie muszą żyć w ubóstwie, żeby stracić swoją hojność, wręcz przeciwnie, ta hojność jest zawsze obecna w ludziach, którzy żyją w harmonii z naturą.

Wyjechaliśmy z targu rybnego, gdy słońce było już wysoko na niebie. Siedząc w samochodzie, mój umysł wciąż wypełniały niewypowiedziane myśli. Dziwne to było – ludzie mieszkający na środku rzeki, zapracowani i pracowici przez cały rok, a mimo to wciąż z delikatnym uśmiechem niczym nowe słońce. Czasami wystarczy jedna wizyta, by pokochać i zapamiętać. Nagle zdałem sobie sprawę, że zakochałem się w Benie Nomie.

Nguyen Tham

Źródło: https://baodongnai.com.vn/dong-nai-cuoi-tuan/202510/ben-nom-2-mua-mua-nang-4e8024b/


Komentarz (0)

No data
No data

W tym samym temacie

W tej samej kategorii

Zalane obszary w Lang Son widziane z helikoptera
Zdjęcie ciemnych chmur „wkrótce zapadną się” w Hanoi
Padał ulewny deszcz, ulice zamieniły się w rzeki, mieszkańcy Hanoi wyprowadzili łodzie na ulice
Inscenizacja Święta Środka Jesieni z czasów dynastii Ly w Cesarskiej Cytadeli Thang Long

Od tego samego autora

Dziedzictwo

Postać

Biznes

No videos available

Aktualne wydarzenia

System polityczny

Lokalny

Produkt