Wymiana ciosów między Izraelem a Hezbollahem nasiliła się, co wzbudziło obawy, że drobne starcia mogą przerodzić się w poważny konflikt.
Konflikt wybuchł na granicy libańsko-izraelskiej równolegle z wojną w Strefie Gazy. W ciągu ostatnich sześciu tygodni siły izraelskie i libańska grupa Hezbollah codziennie przeprowadzały ataki, a większość nalotów miała miejsce w odległości 6-8 km od granicy.
Jednak skala i intensywność walk między obiema stronami rosną. 18 listopada izraelskie samoloty zaatakowały fabrykę aluminium w libańskim mieście Nabatieh, ponad 19 kilometrów od granicy, daleko poza standardowym zasięgiem.
Obie strony zaczęły również używać bardziej śmiercionośnej broni. Izrael regularnie wysyła myśliwce do ataków na cele Hezbollahu, podczas gdy libańska grupa używa dronów i wystrzeliwuje cięższe pociski.
Hezbollah ogłosił 18 listopada, że zestrzelił izraelskiego drona, czemu Tel Awiw zaprzeczył. Tego samego dnia Izrael zaatakował to, co określił jako zaawansowany system rakiet ziemia-powietrze należący do tej grupy bojowników.
Izraelscy urzędnicy ostrzegli, że „obywatele Libanu zapłacą cenę za niefrasobliwą postawę Hezbollahu w obronie Hamasu” – powiedział w zeszłym tygodniu Daniel Hagari, rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF). „IDF ma plan działania mający na celu zmianę sytuacji bezpieczeństwa na północy”.
Izraelska artyleria ostrzelała cele na obrzeżach Odaisseh w południowym Libanie 17 listopada. Zdjęcie: AFP
W pierwszych tygodniach konfliktu Izrael bombardował tylko w nocy, powiedziała 65-letnia Adiba Fanash, jedna z kilkunastu mieszkanek libańskiej wioski Dhaira, położonej blisko granicy z Izraelem. „Teraz bombardowanie trwa od rana do nocy. Sytuacja eskaluje z każdym dniem” – dodała.
Choć obecne niewielkie starcia nie doprowadziły do poważniejszych konfliktów, których obawia się wiele osób, obserwatorzy twierdzą, że za każdym razem, gdy obie strony naruszają milczącą umowę, sytuacja znajdzie się na skraju poważnej eskalacji.
Ostatni poważny konflikt między obiema stronami w 2006 roku pochłonął ponad 1200 ofiar w Libanie i 165 w Izraelu, pozostawiając obszary na linii ognia w ruinie. Obie strony ostrzegają, że jakikolwiek konflikt na pełną skalę byłby teraz o wiele bardziej niszczycielski, i żadna ze stron nie wyraziła chęci jego wybuchu.
Jednak w miarę jak wymiana zdań się zaostrza, ryzyko, że jedna ze stron popełni błąd i doprowadzi do tego, że sytuacja wymknie się spod kontroli, rośnie - powiedział Andrea Tenenti, rzecznik Tymczasowych Sił ONZ w Libanie, sił pokojowych monitorujących granice kraju.
„Cokolwiek zrobi którakolwiek ze stron, druga strona może uznać to za przesadę i prowadzić do jeszcze większej wojny” – powiedział Tenenti.
Przywódca Hezbollahu, Sajjid Hassan Nasrallah, powiedział 11 listopada, że grupa ta nasila swoją działalność na granicy libańsko-izraelskiej. Premier Izraela Beniamin Netanjahu ostrzegł na początku tego tygodnia o konsekwencjach rozszerzenia zasięgu ataków Hezbollahu. „To igranie z ogniem, a nasza odpowiedź będzie znacznie silniejsza. Nie powinni próbować nam stawiać czoła, ponieważ wykorzystaliśmy tylko niewielką część naszej siły” – powiedział.
Izrael od dawna uważa Hezbollah za największe zagrożenie na swoich granicach. Zapytany o „czerwone linie” Izraela, minister obrony Joaw Gallant powiedział kiedyś: „Jeśli usłyszycie, że zaatakowaliśmy Bejrut, zrozumiecie, że Nasrallah przekroczył czerwoną linię”.
Hezbollah, grupa bojowników wspierana przez Iran, kontroluje obecnie większość obszarów Libanu, w których większość stanowią muzułmanie szyiccy, w tym część stolicy Bejrutu.
Położenie Izraela i Libanu. Grafika: AFP
W nadmorskim mieście Tyr wielu obawia się, że przemoc wkrótce rozprzestrzeni się na resztę Libanu. Ostatnie 17 lat przyniosło temu miastu na południu najdłuższy od pięciu dekad okres pokoju i okres szybkiego rozwoju.
Obawy przed konfliktem sprawiły, że bary, hotele i restauracje stoją puste. Popyt na ryby wśród lokalnych rybaków również gwałtownie spadł. „Chcemy pokoju. Nie chcemy wojny” – powiedział miejscowy rybak Sami Rizk.
Czy wojna może wybuchnąć, pozostaje kwestią otwartą. Obserwatorzy są jednak zaniepokojeni rozprzestrzenianiem się napięć.
„Jestem pewien, że napięcia będą się rozprzestrzeniać, ale nie jestem pewien, czy nie doprowadzą do pełnowymiarowego konfliktu, którego nikt nie chce” – powiedział Mahanad Hage Ali, pracownik naukowy Carnegie Middle East Center w Bejrucie w Libanie.
Według arabskich i zachodnich dyplomatów , za kulisami trwają intensywne negocjacje, mające na celu zapobiegnięcie powtórzeniu się konfliktu z 2006 r. Ich uwaga skupia się na kalkulacjach Hezbollahu i oświadczeniach jego przywódcy Nasrallaha.
W dwóch przemówieniach wygłoszonych od wybuchu konfliktu w Strefie Gazy Nasrallah wskazał, że Hezbollah postrzega swoją rolę jako odwrócenie uwagi Izraela i złagodzenie presji na Hamas, sojusznika tej organizacji w Strefie Gazy, a nie jako otwartą wojnę.
Pomimo bycia antyrządową grupą bojową, Hezbollah cieszy się poparciem wielu Libańczyków. Nie jest jasne, czy Hezbollah utrzyma to poparcie, jeśli wciągnie kraj w kosztowny konflikt, gdy Liban jest już pogrążony w politycznym impasie i załamaniu gospodarczym.
Libańczycy są również zaniepokojeni intencjami Izraela i perspektywą jego prób wyeliminowania obecności grup zbrojnych wzdłuż północnej granicy. Izrael dwukrotnie najechał Liban i okupował go przez 22 lata, od 1978 do 2000 roku.
Większość Libańczyków uważa, że Izrael chce ponownie przejąć władzę nad ich krajem. „Chcą naszej ziemi, naszego gazu i naszej wody” – powiedział Samir Hussein, inżynier mieszkający w Tyrze.
Według Mohammeda Obeida, analityka politycznego bliskiego grupie, surowe ostrzeżenia Izraela i perspektywa porażki Hamasu w Strefie Gazy stawiają Hezbollah przed trudnym wyborem. „Czy można pozwolić Izraelczykom wygrać w Strefie Gazy? Jeśli tak się stanie, Liban będzie następny” – powiedział.
Sekretarz obrony USA Lloyd Austin określił obecną przemoc mianem „odwetu”. „Z pewnością nikt nie chce, aby na północnej granicy Izraela wybuchł kolejny konflikt” – powiedział Austin.
„Żadna ze stron nie chce ustąpić. Myślę, że Stany Zjednoczone odgrywają ważną rolę w próbach kontrolowania sytuacji” – powiedział ekspert Hage Ali.
Thanh Tam (według Washington Post, Reuters )
Link źródłowy






Komentarz (0)