Boję się plotek w każdym wieku.
Czy do tej pory jest Pan pewien tytułu „reżysera-miliardera”, który nadała Panu publiczność?
W tym świecie najbardziej boję się tytułów (śmiech). Wielu widzów pyta, czy Ly Hai powinien być nazywany reżyserem, aktorem czy piosenkarzem. Odpowiadam, że nazywanie go „bratem”, „starszym bratem”, „wujkiem” jest w porządku, o ile pamiętają imię Ly Hai.
Nie obchodzi mnie, jak publiczność mnie nazywa, dopóki jestem witany z szacunkiem, gdziekolwiek się pojawię. Dla artysty bycie zapamiętanym i kochanym przez publiczność to szczęście.
Publiczność uwielbia Ly Hai za jego prostą i przystępną osobowość.
- Ludzie mówią, że Ly Hai kręci filmy nie skupiając się na przychodach?
Jestem studentem Akademii Teatru i Kina. Jednak po jej ukończeniu zająłem się śpiewem. Po ponad 20 latach spędzonych z mikrofonem wróciłem do kina – zawodu, który studiowałem i marzenia o realizacji tego, czego się nauczyłem. Odkąd zacząłem kręcić filmy, nie skupiałem się zbytnio na sprzedaży, ponieważ bycie filmowcem to czysta przyjemność. Do tej pory podtrzymuję to nastawienie, o ile Bóg pozwoli mi wyjść na zero.
Mam tylko nadzieję, że widzowie nie pożałują spędzenia dwóch godzin w kinie na oglądaniu filmu Ly Hai. A co najważniejsze, mam nadzieję, że każdy odczuje postęp Ly Hai w każdym fragmencie filmu, abym wiedział, że nie stoję w miejscu.
- Mimo że Twoje filmy odnoszą sukcesy, to wciąż nie otrzymały godnej nagrody!
Nie przywiązuję dużej wagi do zdobywania nagród za swoją pracę. Zanim zacznę projekt, zawsze wiem, jaką ścieżką podążam i w jaki segment rynku celuję.
Jeśli to film konkursowy, musi być inny plan, a jeśli film rozrywkowy, inny kierunek. W przypadku „Lat mat” stawiam bardziej na rozrywkę. Jednak moje filmy zawsze zawierają w sobie ludzkie przesłanie.
Ly Hai zawsze chciał w swoich filmach przekazywać człowieczeństwo.
- Ostatnio wokół Ly Hai krążyły złe plotki. Czy miało to na ciebie duży wpływ?
Wszyscy boją się fałszywych plotek, ale na szczęście te plotki nie mają nic wspólnego z tym, kim jestem. Pewnego pięknego dnia, gdy byłem w studiu, zajmując się postprodukcją filmu, pojawiła się plotka, że Ly Hai został aresztowany za hazard.
Uważałem, że ta informacja nie jest warta uwagi. Kto by pomyślał, że kilka dni później plotka rozeszła się tak szybko, że musiałem się odezwać, żeby ją sprostować. Wielu znajomych dzwoniło do mnie, żeby powiedzieć, że nigdy nie widzieli Ly Haia trzymającego kartę w dłoni, a to, że został aresztowany za hazard, było niewiarygodne (śmiech).
- Czyli w tym wieku nadal boisz się plotek?
Oczywiście, że się martwisz, w każdym wieku! Sam Ly Hai pracuje z myślą, że nigdy nie chce być uwikłany w skandale. Mam tylko nadzieję, że publiczność zawsze to zrozumie.
Nigdy nie wrócę do muzyki
Wszystkie wydane projekty filmowe odniosły sukces i zrobiły wrażenie. Czy nadszedł czas, aby Ly Hai wróciła do muzyki?
Jest mało prawdopodobne, żeby Ly Hai kiedykolwiek wróciła do muzyki (śmiech). Po pierwsze, nie mam czasu, bo poświęciłam go całkowicie filmom. Po drugie, dawno temu zrezygnowałam ze śpiewania. Wyobraźcie sobie piłkarza, który potrzebuje tylko trzech miesięcy przerwy od sceny, a kiedy wróci, będzie bardzo zdezorientowany. To samo dotyczy śpiewaków. Ja zrezygnowałam z muzyki na 7, 8 lat, więc naprawdę nie odważę się wrócić na scenę z przekonaniem.
Ly Hai potwierdził, że nie wróci do muzyki.
- Czy straciłeś pasję do muzyki?
Zawsze byłem pasjonatem, bo muzyka jest we krwi Ly Hai od ponad 20 lat. Wielokrotnie, przechodząc obok sceny, przypominam sobie piękne wspomnienia z tamtych wspaniałych czasów. Jednak wspominanie to jedno, ale na razie muszę pogodzić się z tym, że się wycofam.
- Może to dlatego, że młodzi śpiewacy dzisiaj są tak utalentowani i tak szybko się rozwijają, że jesteś tak nieśmiały?
Nie tylko w sztuce, ale w każdym zawodzie, stary bambus rodzi nowy. Kiedy czujemy, że nie jesteśmy wystarczająco zdrowi i brakuje nam energii, powinniśmy ustąpić miejsca młodszemu pokoleniu – to właściwa decyzja. Młodzi ludzie mają dziś sto tysięcy razy więcej możliwości niż pokolenie Ly Hai. W naszych czasach artyści przekazywali sobie nawzajem jedynie informacje ustne. Dopiero gdy staliśmy się sławni, mogliśmy pojawić się w gazetach czy telewizji.
W dzisiejszych czasach, wraz z rozwojem sieci społecznościowych, można promować swój wizerunek. Wiele osób staje się gwiazdami w ciągu jednego dnia. To dobrze. Jednak młodzi ludzie również muszą być czujni, ponieważ gdy zbyt szybko zdobędą sławę, nie przygotowując się do kolejnych kroków, łatwo mogą się potknąć i boleśnie upaść. Jeśli nie są wystarczająco odważni, by stanąć na własnych nogach, muszą się skupić i systematycznie ćwiczyć, aby być godnymi tego, co otrzymują od publiczności.
- Jak przygotowywałeś się na swoją pierwszą sławę?
W naszych czasach wszyscy byli tacy sami i musieli ćwiczyć śpiew codziennie. Dawniej każdy musiał śpiewać na żywo, więc od razu było wiadomo, czy śpiewał dobrze, czy źle. Jeśli śpiewał źle, był przeganiany ze sceny. W tamtych czasach miarą sukcesu był aplauz publiczności.
Wciąż pamiętam, jak w 2002 roku, kiedy właśnie skończyłem pisać tekst do piosenki „When a man cries”, wykonałem ją z przekonaniem. Chociaż nigdzie jej nie śpiewałem, kiedy zaśpiewałem ją na scenie, publiczność była podekscytowana i poprosiła mnie o 10 powtórzeń. Wtedy wiedziałem już na pewno, że ta piosenka wygra. Potem ją nagrałem, nakręciłem teledysk i zacząłem promować. Miałem szczęście, że miałem piosenki, które publiczność pokochała już po pierwszym przesłuchaniu.
- Czy po tylu latach pracy w branży artystycznej zmienił się Pana pogląd na ten zawód?
W młodości każdemu zdarzają się chwile lekkomyślności i impulsywności, ja też. Po moich porażkach wyciągnęłam wnioski z doświadczeń i postanowiłam poświęcić więcej czasu sobie. Po ślubie publiczność zauważyła, że Ly Hai rzadko pojawia się publicznie, ponieważ spędzałam wtedy czas z rodziną. Do tej pory publiczność zawsze zakładała, że świat artystów jest często hałaśliwy, więc bardzo się tego obawiałam.
Ly Hai - szczęśliwa rodzina Minh Ha.
Mam dom w Da Lat, do którego moja rodzina często wraca na specjalne okazje. Bez pracy, bez zasięgu telefonu, bez zmartwień i kłopotów. W tym czasie cała rodzina żyje tylko na łonie natury.
- Dziękuję artystce Ly Hai za podzielenie się!
Źródło






Komentarz (0)