Ceny w Argentynie, gdzie inflacja przekracza 100%, zmieniają się codziennie, a peso straciło na wartości tak bardzo, że ludzie nie są w stanie nosić przy sobie kieszonkowego, ponieważ jest go tak dużo.
Mało kto wie, jak wygląda 220 000 dolarów w gotówce. Ale Ana (50 lat) wie to doskonale. Przywiozła plecak z oszczędnościami w dolarach amerykańskich, aby kupić ziemię pod budowę domu w Patagonii (Argentyna), bez depozytu i rat. W plecaku znajdowały się 22 stosy banknotów studolarowych ułożonych jeden na drugim.
„Nikt tu nie zaciąga kredytu bankowego. Oszczędzałam przez 20 lat, żeby kupić tę ziemię” – powiedziała była nauczycielka przedszkola w wywiadzie dla ABC News . W Argentynie większość ludzi kupuje nieruchomości za gotówkę.
Zapytana o bezpieczeństwo związane z posiadaniem tak dużej ilości gotówki, Ana odpowiedziała: „To zawsze jest ryzykowne”.
Według ABC News , to tylko jedna z dziwnych historii w gospodarce , która doświadcza inflacji przekraczającej 100% – najwyższej od 32 lat. Największym problemem jest to, że wydaje się, że nikogo już nie obchodzi cena czegokolwiek.
Ceny rosną tu z dnia na dzień, do tego stopnia, że pod koniec dnia wiele osób nie ma pojęcia, ile coś kosztuje. „Nigdy nie robisz zakupów w jednym miejscu. Porównujesz ceny w pięciu lub sześciu supermarketach. To jak poszukiwanie skarbów – idziesz tu po jajka, tam po detergent. Ale ostatecznie i tak kupujesz, bo nie wiesz, czy to drogie, czy tanie” – powiedział 39-letni Guido Mazzei, zarządca mieszkań na wynajem w Buenos Aires.
Zatłoczona scena na targu w Argentynie. Zdjęcie: ABC News
Sprzedawcy nie mają łatwego życia. Co miesiąc Rudy Rindlisbacher, właściciel huty stali w Trenque Lauquen, spotyka się z synem, aby ustalić ceny swoich produktów.
„To skomplikowane. Nie ma sposobu, aby wiedzieć, ile będzie kosztował produkt w momencie importu. Duże firmy mogą trzymać swoje produkty i nie wprowadzać ich na półki, dopóki nie poznają kosztów reimportu. Ale małe firmy, takie jak my, muszą stale sprzedawać. Musimy przetrwać” – powiedział.
Przed Wielkim Kryzysem lat 30. XX wieku Argentyna znajdowała się w pierwszej dziesiątce krajów o najwyższym PKB na mieszkańca na świecie . Jednak od lat 50. XX wieku kraj ten nieustannie pogrąża się w recesji i bankructwie.
Argentyna zmaga się z rosnącymi cenami od 50 lat. W latach 80. inflacja osiągnęła niewyobrażalny poziom 3000%. Od 2008 roku kraj odnotowuje inflację przekraczającą 30% rocznie.
Argentyńczycy wydają peso od razu po ich otrzymaniu. Nie ufają bankom, rzadko korzystają z kart kredytowych. A po latach inflacji zapomnieli też, jakie powinny być ceny. Miliony Argentyńczyków zwróciło się na czarny rynek, aby obejść rządowe przepisy dotyczące kupowania dolarów.
Inflacja w Argentynie ma te same przyczyny, co w reszcie świata: wojnę na Ukrainie, napięcia w łańcuchach dostaw i rosnące wydatki publiczne. Wielu ekonomistów twierdzi jednak, że problem leży w samym kraju. Kraj wydaje więcej, niż zarabia. Opieka zdrowotna, edukacja, energetyka i usługi publiczne są mocno dotowane lub bezpłatne. Aby więc zrekompensować deficyt, dodrukowują więcej pesos.
Minister gospodarki kraju, Sergio Massa, obiecał, że do 2022 roku nie będzie wymagał od banku centralnego drukowania większej ilości pieniędzy w celu sfinansowania wydatków publicznych. Argentyński bank centralny podniósł również w tym tygodniu swoją referencyjną stopę procentową do 97%, aby zwalczać inflację.
Banknot 1000 peso jest obecnie najwyższym nominałem w Argentynie. Zdjęcie: ABC News
Analitycy są podzieleni co do sposobu rozwiązania problemu w Argentynie. Większość zgadza się jednak, że krajowi brakuje woli politycznej. „Ważne jest zrozumienie społecznego aspektu tego problemu. Niestety, Argentyna ma tak długą historię inflacji, że pokolenia ludzi uznały inflację na poziomie 30% za coś normalnego” – powiedział Adam Fabry, wykładowca ekonomii na Uniwersytecie Narodowym w Chilecito.
Jednak Benjamin Gedan, dyrektor Projektu Argentyna i Ameryka Łacińska w Centrum Wilsona, uważa, że inflacja trzycyfrowa będzie kamieniem milowym dla gospodarki. „To prawda, że Argentyńczycy są przyzwyczajeni do wysokiej inflacji, ale to tylko 20-30%. 100% inflacji, takiej jak obecna, naprawdę wywraca życie do góry nogami” – powiedział.
Gedan mówi, że restauracje w Buenos Aires są często zatłoczone, nie dlatego, że ludzie są bogaci, ale dlatego, że ludzie „palą pieniądze”. Wielu Argentyńczyków wydaje pieniądze, jakby zbliżał się koniec świata, kupując wszystko, od ręczników po telewizory na raty.
„Domy kupuje się za gotówkę, płacąc w całości. Ale drobne przedmioty kupuje się w miesięcznych ratach rozłożonych na wiele lat” – mówi Guido. Powodem jest to, że Argentyńczycy wierzą, że peso spadnie, a ich ostatnie raty będą warte bardzo mało w dolarach.
Rudy kupił Toyotę HiLux półtora roku temu za 4,5 miliona pesos. Teraz jest warta 12 milionów pesos. „Najlepszym sposobem na oszczędzanie pieniędzy jest kupowanie rzeczy” – powiedział.
Aby poradzić sobie z inflacją, Argentyńczycy gromadzą dolary. Wielu ekspertów uważa, że Argentyńczycy mają ich więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie poza Stanami Zjednoczonymi. „Nie tylko bogaci biznesmeni, taksówkarze i właściciele sklepów spożywczych posiadają dolary” – powiedział Gedan.
Te dolary nie są przechowywane w bankach, gdzie byłyby warte tylko połowę swojej wartości według oficjalnego kursu walutowego. Argentyńczycy przechowują je w starych ubraniach, pod materacami, w ścianach, podłogach i sejfach. Największy nominał Argentyny, banknot 1000 peso, jest obecnie wart na czarnym rynku mniej niż 2,40 dolara. W lutym argentyński bank centralny poinformował o planach wprowadzenia banknotu 2000 peso.
Rudy miał problem ze spakowaniem wystarczającej ilości pesos do kieszeni na cały dzień. „Dużo pieniędzy za nic” – narzekał.
W ostatnich latach coraz więcej Argentyńczyków decyduje się na emigrację. „Większość moich przyjaciół i krewnych opuszcza Argentynę. Ubiegamy się również o obywatelstwo włoskie. Chcę, żeby moje dzieci dorastały w lepszym miejscu” – powiedziała Vanesa Barrios, dyrektor firmy zajmującej się wspinaczką górską w Mendozie.
Jednak nie każdy może sobie pozwolić na wyjazd za granicę. Grupą najbardziej dotkniętą inflacją są ubodzy. „Nie mają związków zawodowych, pracują w sektorze nieformalnym i nie mogą negocjować wynagrodzeń. Inflacja sprawia, że zarobione przez nich pieniądze wyparowują w mgnieniu oka” – powiedział Gedan.
Ha Thu (według ABC News)
Link źródłowy
Komentarz (0)