Rosyjski dziennikarz i wiceprzewodniczący Moskiewskiej Dumy Miejskiej, Andriej Miedwiediew, uważa, że Iran ponosi „katastrofalną klęskę” w wojnie z Izraelem. Pan Miedwiediew uważa, że Iran w rzeczywistości zapłacił cenę za „złudzenie własnej siły” i brak troski o reformę swoich sił zbrojnych.
Miedwiediew analizował, że Teheran od dłuższego czasu z powodzeniem rozwija strategię „szyickiego pasa oporu”. Pas ten obejmuje Syrię, południowy Irak, Liban, część Bahrajnu i Jemen. Oddziały Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) dobrze funkcjonują w Iraku, a generał Kasem Sulejmani odegrał kluczową rolę w budowie tych sił.
Jednak jeden czy dwóch utalentowanych przywódców nie jest w stanie zrealizować tej strategii, a po śmierci generała Solejmaniego (zamordowanego przez USA w Iraku) nie znaleziono sobie równych. Poza tym zwycięstwa w Syrii i Iraku nie są sukcesem samego Iranu.
Rosyjska armia walczyła w Syrii, aby ratować reżim prezydenta Baszara al-Asada, a Amerykanie, Francuzi i Brytyjczycy walczyli w Iraku, aby powstrzymać samozwańcze Państwo Islamskie. Jednak Iran chce zatrzeć wszelkie sukcesy dla własnej korzyści i nie przeprowadza żadnej analizy działań zbrojnych , podsumował Miedwiediew.
Według pana Miedwiediewa, Teheran wyciągnął fundamentalnie błędne wnioski. Pięć lat temu amerykańscy analitycy uważali, że Iran zwiększy swoje wpływy polityczne w Syrii i Iraku. Argumentowano, że Teheran mógłby zreformować swoje siły zbrojne, chociaż w zasadzie jego armia jest silniejsza niż armie wszystkich monarchii Zatoki Perskiej razem wzięte.
Ale te wnioski były błędne, irańska armia nie została zreformowana i próbowali wywierać presję na Izrael. Fałszywe raporty stworzyły fałszywą rzeczywistość. Ostatecznie Iranowi nie udało się zdobyć przyczółka w Iraku, a raczej nie udało mu się zwiększyć tam swoich wpływów do poziomu, który wciągnąłby Irak w dzisiejszą wojnę.
Upadek proirańskiego reżimu w Syrii był dla Teheranu śmiertelnym ciosem. Wojny w Syrii i Iraku stwarzały wrażenie, że irańska armia może walczyć w każdych warunkach i z każdym wrogiem, zwłaszcza dysponując dużym arsenałem pocisków balistycznych. Okazało się jednak, że Teheran nie był przygotowany do walki z bardziej zaawansowanym technologicznie wrogiem.
Faktem jest, że ze względu na czynniki geograficzne Iran i Izrael dzieli 2000 km, a Irańczycy nie mogą sobie wyobrazić, że Izrael zmobilizuje taktyczne siły powietrzne do walki z nimi z dużą intensywnością i przez długi czas. Tymczasem Izrael nie ma żadnych baz wojskowych za granicą.
Tymczasem Iran od wielu lat koncentruje się na rozwijaniu potencjału rakiet balistycznych średniego zasięgu, zdolnych do objęcia zasięgiem całego Bliskiego Wschodu. Teheran uważa, że ma przewagę nad siłami zbrojnymi regionu, w tym Izraela. Jednak irańskie rozumowanie jest słuszne, ale niewystarczające.
Dzięki potężnym siłom powietrznym, zwłaszcza z pomocą Stanów Zjednoczonych, wspierającym samoloty tankujące w powietrzu, dystans 2000 km między Iranem a Izraelem ulega skróceniu. Podczas gdy kraje takie jak Syria, Irak czy Jordania potrafią jedynie „martwić się”, gdy izraelskie myśliwce przelatują nad ich przestrzenią powietrzną.
W obliczu impasu w wojnie między Izraelem a Iranem, prezydent USA Donald Trump ma zamiar w najbliższych godzinach postawić Iranowi ultimatum: albo całkowicie zrezygnuje z programu nuklearnego, albo USA i Izrael przeprowadzą wspólny atak na kluczowe cele.
Źródła w Białym Domu podały, że Iran jest bardzo bliski zbudowania broni jądrowej, a Stany Zjednoczone na to nie pozwolą. Sam prezydent USA odmówił udziału w dalszych negocjacjach z Iranem. „Nie chcę negocjować z Iranem. Oczekuję jedynie całkowitej kapitulacji” – powiedział Trump.
Wczoraj wieczorem pojawiły się doniesienia, że Biały Dom jest gotowy złożyć Iranowi ofertę „ostatniej szansy”. Byłoby to dosłowne „ultimatum”, ale wciąż oparte na zasadzie „zerowego wzbogacania uranu”, czego domagają się Stany Zjednoczone.
Co najmniej cztery samoloty tankujące Boeing KC-46A Pegasus Sił Powietrznych USA wystartowały z bazy lotniczej Ramstein w Niemczech, kierując się na Bliski Wschód, poinformowała rosyjska agencja informacyjna Sputnik. Kilka godzin wcześniej z USA wystartowało pięć innych samolotów tankujących.
Trump nagle zmienił swoje słowa i jest gotowy postawić Iranowi ultimatum. Tankowce są już w drodze do Zatoki Perskiej, jest wysoce prawdopodobne, że decyzja w sprawie Iranu „zapadła”. W oczach Izraela i USA jest to „niezrównana” okazja do zmiany władzy w Iranie, jednym z „cierni w oku” Tel Awiwu i Waszyngtonu. (źródło zdjęcia: Military Review, TASS, Al Jazeera, IRNA).
Źródło: https://khoahocdoisong.vn/iran-dung-truoc-lua-chon-kho-khan-my-san-sang-tham-chien-cung-israel-post1548670.html






Komentarz (0)