18 czerwca Komenda Straży Granicznej prowincji Ha Tinh poinformowała, że jednostka ta, we współpracy z władzami Laosu, zorganizowała przyjęcie 6 Wietnamczyków, których podstępem zmuszono do wyjazdu do Laosu do pracy, a następnie kontrolowano i przetrzymywano dla okupu.
Straż Graniczna prowincji Ha Tinh przyjęła 6 ofiar wśród Wietnamczyków
Spośród 6 ofiar, 5 uratowano wcześniej (w tym 4 osoby mieszkające w dystrykcie Can Loc, Ha Tinh, 1 osoba mieszkająca w dystrykcie M'Drak, Dak Lak ), a 1 ofiara płci męskiej, mieszkająca w prowincji Thai Nguyen, została właśnie uratowana.
Ofiary te zostały zwabione do Laosu przez złych ludzi, a następnie kontrolowane, zastraszane, znęcane się, bite i zmuszane do dzwonienia do rodzin w celu wysłania okupu o łącznej wartości do 2,5 miliarda VND.
Ofiary cieszyły się, że mogą wrócić do domów i spotkać się ze swoimi krewnymi.
Przyjęcie ofiar, które zostały podstępem zmuszone do wyjazdu do Laosu do pracy, odbyło się na międzynarodowym przejściu granicznym Cau Treo (dystrykt Huong Son, Ha Tinh) przez władze obu krajów. Po zakończeniu procedur ofiary mogły wrócić do swoich rodzin.
Uwierz w pokusę „łatwej pracy, wysokich zarobków”
Kiedy władze prowincji Ha Tinh uwolniły go z rąk „handlarza ludźmi” w Laosie i zabrały z powrotem do rodziny, Hoang Ba Duc A. (22 lata) i jego młodszy brat Hoang Ba Quoc A. (19 lat, zamieszkały w dystrykcie Can Loc) odetchnęli z ulgą.
Po uratowaniu ofiary powróciły do swoich rodzin.
Quoc A. powiedział, że prawie rok temu zainteresowały go oferty pracy w Laosie, które pojawiły się w mediach społecznościowych. Nie musiał mieć dyplomu, ale oczekiwano „łatwej pracy i wysokich zarobków”.
„Poinformowali, że praca polega jedynie na obsłudze klientów przez komputer, a pensja wynosi 15-18 milionów VND miesięcznie. Wtedy przeczytałem komentarze i zobaczyłem, że wiele osób również wspominało o tej pracy i że nie jest ona męcząca, więc zaufałem im i skontaktowałem się z nimi w sprawie pracy. Jednak kiedy dotarliśmy na miejsce, mój brat i ja byliśmy zmuszeni pracować po 12 godzin dziennie w zamkniętym budynku, pod ścisłą ochroną” – wspomina Quoc A.
Przez pierwsze kilka miesięcy Quoc A., jego brat i kilku wietnamskich pracowników otrzymywali pełne wynagrodzenia, ale później byli kontrolowani, zastraszani, maltretowani i bici w kasynie należącym do cudzoziemców w Specjalnej Strefie Ekonomicznej Bo Keo (Laos). Przez ponad miesiąc w areszcie domowym Quoc A. i inne ofiary byli „bici” częściej niż karmieni.
„Pałki elektryczne, żelazne pręty… używali wszystkiego, co mogli, żeby nas pobić. Mówili, że jeśli nasze rodziny nie wyślą okupu, sprzedadzą nas do Mjanmy. Codziennie dostawaliśmy tylko jeden posiłek” – Quoc A. wzdrygnął się, opowiadając.
Według Quoca A. za każdym razem, gdy proszono go o zadzwonienie do krewnych w celu przesłania okupu, Quoc A. był bity przez złych facetów, „aby zmusić go do krzyczenia i siania jeszcze większego strachu wśród krewnych”.
„To były wyjątkowo mroczne czasy, niektórzy chcieli nawet szukać śmierci, żeby uciec. Na szczęście władze w porę nas uratowały. Mam nadzieję, że ludzie muszą być czujni i nie dać się namówić złym ludziom, którzy namawiają ich do wyjazdu do Laosu, żeby wykonywać lekką pracę z wysokim wynagrodzeniem” – radził Quoc A.
Link źródłowy






Komentarz (0)