SGGP
Kłopoty rodzinne sprawiały, że młody piosenkarz obawiał się występów wokalnych. Po wielu trudnościach Dong Hung ma teraz własny produkt muzyczny .
| Piosenkarz Dong Hung |
Z dobrym głosem i pogodnym wyglądem, po konkursie Sao Mai Diem Hen 2012, a następnie w Wietnamskim Idolu, wielu przewidywało, że Dong Hung szybko stanie się gwiazdą. Jednak jego droga artystyczna nie była tak usłana różami. Problemy rodzinne czasami uniemożliwiały młodemu piosenkarzowi udział w programach wokalnych. Po wielu trudnościach Dong Hung ma teraz własne projekty muzyczne.
* REPORTER: Dla artysty 10-letnia kariera to nie jest długa podróż, ale czy dla Dong Hunga ten okres był czymś wyjątkowym?
- Piosenkarz DONG HUNG: 10 lat to dla każdego okres zmian w wielu dziedzinach, w życiu i pracy. Oczywiście, dla mnie również, bez wyjątku. Wciąż pamiętam moment, kiedy w 2012 roku zgarnąłem nagrodę dla obiecującego wokalisty z konkursu Sao Mai Diem Hen. Wtedy, jak wielu innych, miałem złudzenia co do siebie, że jestem tym czy tamtym. Aż pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że moja rodzina ma mnóstwo długów. Kiedy przyjechałem do Ho Chi Minh, nie odważyłem się śpiewać, bo się bałem... Pierwszego wieczoru, kiedy śpiewałem z piosenkarzem Nguyen Dinh Thanh Tam, ktoś przyszedł do mojego domu, żeby odebrać dług. Pomyślałem, że powinienem przestać śpiewać, praca fizyczna wystarcza, żeby opłacić czynsz. Imałem się wielu prac, wynajmowałem motocykl, żeby jeździć taksówką motocyklową, zmywałem naczynia, piłowałem drewno, pracowałem jako robotnik budowlany...
* Dong Hung powiedział, że kiedyś śpiewał w sali, w której połowę publiczności stanowili wierzyciele. To nie było łatwe...
– To prawda, ale wtedy musiałem jeszcze dokończyć występ. Ten incydent był punktem zwrotnym w moim życiu. Gdyby nie ten dzień, nie byłoby Dong Hunga takiego jak dzisiaj, może nadal byłbym włóczęgą, osobą z urojeniami…
* Wiele osób uważa, że show-biznes jest okrutny, pełen rywalizacji, zazdrości… Generalnie rzecz biorąc, na zewnątrz to miejsce ma same negatywne cechy, ale w przypadku Dong Hunga może tak nie być…
– Nie wiem, co ludzie myślą o show-biznesie. Ale to właśnie to miejsce przybliżyło mnie publiczności, pomogło mi poznać więcej osób, które kochają mój głos i osobowość; zdobyć więcej przyjaciół; poszerzyć moje relacje i zrozumienie. Zwłaszcza, gdy moja rodzina doświadczyła jakiegoś incydentu, otrzymałam też wiele słów wsparcia, wsparcia i pomocy od moich braci, sióstr, przyjaciół i współpracowników. To jest ta szczerość, której nigdy nie zapomnę.
* Pierwszy produkt MV „Brzemię życia” jest także jednym ze słodkich owoców zrodzonych z tych szczerych uczuć?
- 8 lat temu, w moim najtrudniejszym czasie, muzyk Quoc Trung podzielił się swoją historią i zaapelował o pomoc na swojej stronie. Napisał: „Hung naprawdę potrzebuje pieniędzy, ale nawet jeśli mu pomoże, nie będzie to warte długu, a czasami będzie to droga dla wierzycieli. Uważam, że każdy muzyk powinien pomóc mu piosenką, aby miał inspirację do kontynuowania kariery…”. Potem otrzymałem wiele słów wsparcia, dzielenia się, zachęty, a nawet cennych prezentów od artystów. Utwór „Ganh doi” muzyka Duc Tri był jednym ze szczególnych prezentów, jakie wtedy otrzymałem. Utwór został napisany dla mnie, jakby opowiadał moją własną historię. Ale dopiero teraz udało mi się przywrócić mu należną mu pozycję.
* Jesteś wdzięczny za to, co cię spotkało. Czy to duchowa terapia Dong Hunga w ostatnim trudnym czasie?
- To, co wydarzyło się w przeszłości, ukształtowało Dong Hunga tym, kim jest dzisiaj. Dlatego na każdym etapie życia zawsze go cenię i staram się robić wszystko najlepiej, jak potrafię. Teraz będę wypełniał swoje obowiązki jako ojciec i mąż.
Być może właśnie w tym momencie moja muzyczna droga naprawdę się rozpoczęła. Jestem wdzięczny życiu za to, że pozwala mi doświadczać tak wielu emocji. Wdzięczny, bo każdego ranka, budząc się, wiem, do czego muszę dążyć. Gdybym miał zdefiniować słowo „szczęście”, to dla mnie szczęście to świadomość, że mam „dość”. Moje obecne życie jest „wystarczające”. Teraz mogę swobodnie „latać” w muzyce i nie chcę wiedzieć, dokąd dojdę… Po prostu idź, a stanie się to drogą. Staram się inwestować w muzykę i zawsze chcę zajść daleko.
Zawsze pamiętam o potrzebie życia z szacunkiem do samego siebie i odpowiedzialnością. Muzyka to najwspanialsze duchowe lekarstwo, które równoważy moje życie, pozwala mi śpiewać, by podziękować życiu, by odwdzięczyć się za miłość ludzi – publiczności i dobroczyńców, którzy towarzyszyli mi i podążali moją muzyczną drogą przez lata.
Piosenkarz DONG HUNG
Źródło






Komentarz (0)