Kiedy samolot rozbił się w koronach drzew lasu deszczowego Amazonii, w tylnej części kabiny siedziało czworo dzieci, dzięki czemu przeżyły one zderzenie, jednak troje dorosłych podróżujących z nimi zginęło.
Kolumbia była zszokowana wiadomością o odnalezieniu czwórki żywych dzieci w amazońskiej dżungli, które przeżyły 40 dni w dżungli. Błąkały się po dżungli od 1 maja, kiedy to rozbił się mały samolot, którym lecieli wraz z matką i dwójką dorosłych.
Cud czwórki dzieci przykuł uwagę opinii publicznej nie tylko dlatego, że udało im się przetrwać w dżungli ponad pięć tygodni, ale także dlatego, że przekroczyli „bramę śmierci”, gdy samolot się rozbił.
Samolot, którym pilotował Hernando Murcia Morales, leciał na pokładzie: indiański przywódca Herman Mendoza Hernández, rdzenna kobieta o imieniu Magdalena Mucutuy Valencia i jej czworo dzieci, najstarsze w wieku 13 lat i najmłodsze w wieku 11 miesięcy.
Krótko po starcie z lotniska w Araracuara, rano 1 maja, pilot skontaktował się z kontrolą ruchu lotniczego w sprawie nagłego wypadku. „Mayday, Mayday, silniki na minimalnej mocy, szukam miejsca do lądowania” – powiedział.
Miejsce katastrofy samolotu w amazońskim lesie deszczowym w maju. Zdjęcie: Kolumbijska Komisja Badania Wypadków
Pilot następnie poinformował, że silnik znów działa i kontynuował lot, ale niecałą godzinę później dodał: „Mayday, Mayday, znowu awaria silnika. Szukam rzeki. Widzę rzekę po prawej stronie”.
Dane kontroli ruchu lotniczego wykazały, że samolot skręcił w prawo, a następnie zniknął z radarów. Ratownicy natychmiast rozpoczęli poszukiwania, ale nie odnaleźli wraku w dżungli.
Pięć dni później kolumbijskie wojsko wysłało siły specjalne, aby przeszukać las na ziemi. Dopiero wieczorem 16 maja odnaleziono wrak samolotu, a także pilota i dwoje dorosłych, którzy zginęli na miejscu. Czwórki dzieci jednak tam nie było.
Zdjęcia z miejsca zdarzenia pokazują, że ogon samolotu stoi pionowo, w stosunkowo nienaruszonym stanie, natomiast przód i przód samolotu uderzyły w drzewa i ziemię. Raport z dochodzenia stwierdza, że samolot prawdopodobnie leciał na wysokości około 50 metrów, po czym uderzył w gęstą koronę drzew, co spowodowało oderwanie się silnika i skrzydeł, a następnie pionowy spadek na ziemię.
„Szczegółowe badanie wraku wykazało, że po uderzeniu samolotu w korony drzew silnik i śmigło oderwały się od kadłuba i spadły” – czytamy w raporcie. „Z powodu nagłego wyhamowania spowodowanego uderzeniem drzewa, samolot zanurkował i spadł pionowo na ziemię”.
Silne uderzenie w ziemię zabiło lub poważnie raniło trzy osoby dorosłe siedzące z przodu. Schemat obrażeń na miejscu zdarzenia pokazał, że pilot siedział na miejscu numer jeden, mężczyzna na miejscu numer dwa, kobieta na miejscu numer trzy, a czworo dzieci siedziało z tyłu.
Pilot i przywódca indiański Herman Mendoza Hernández prawdopodobnie zginęli na miejscu. Tylne siedzenie, na którym siedziało czworo dzieci, odniosło mniejsze obrażenia.
Dwa z trzech fotelików dziecięcych były podobno bezpiecznie zamocowane i w pozycji pionowej, natomiast jeden był luźny. 11-miesięczne dziecko prawdopodobnie było trzymane przez matkę i nie odniosło poważnych obrażeń.
Magdalena Mucutuy Valencia, matka dzieci, odniosła poważne obrażenia i żyła około czterech dni po wypadku. Przed śmiercią Valencia poprosiła dzieci, aby poszukały pomocy zamiast czekać na miejscu zdarzenia.
Raport z dochodzenia potwierdził możliwość ich przeżycia, co skłoniło władze do rozszerzenia poszukiwań w ramach Operacji Nadzieja. Kolumbijskie władze uznały wówczas, że dzieci opuściły samolot i przeszły przez dżunglę. Znalezione później ślady, w tym butelki dla niemowląt, pieluchy i odciski stóp, potwierdziły to przypuszczenie.
Symulacja zderzenia samolotu z drzewem i upadku do lasu. Grafika: Kolumbijska Komisja Badania Wypadków
Na terenie całego obszaru przeszukano 119 żołnierzy kolumbijskich sił specjalnych oraz 73 rdzennych mieszkańców, którzy zaznajomili się z terenem lasów deszczowych Amazonii.
Użyli reflektora zamontowanego na helikopterze unoszącym się na ciemnym niebie, aby przyciągnąć uwagę dzieci, a następnie, za pomocą głośnika, odtworzyli nagranie głosu babci, mówiącej w języku huitoto i proszącej dzieci o pozostanie na miejscu, aby ratownicy mogli je odnaleźć. Przykleili też gwizdki do gałęzi drzew, aby dzieci mogły sygnalizować swoją lokalizację, jeśli je znajdą.
Prezydent Petro ogłosił 9 czerwca, że żołnierze odnaleźli całą czwórkę dzieci żywych po ponad 40 dniach spędzonych w dżungli. Ratownicy odnaleźli je około 5 kilometrów na zachód od miejsca katastrofy.
Tej samej nocy na miejsce zdarzenia wysłano wojskowe śmigłowce, aby przetransportować dzieci do szpitala wojskowego, gdzie dochodzą do zdrowia.
Hong Hanh (według CNN )
Link źródłowy






Komentarz (0)