Rankiem 4 lipca, dzień po tym, jak w mediach społecznościowych pojawił się filmik przedstawiający mężczyznę, który za pomocą drona wyciąga dwójkę dzieci z wód powodziowych rzeki Ba, pan Tran Van Nghia – główny bohater filmu , który poruszył miliony ludzi – w rozmowie z nami powiedział cicho: „Czy to ta sama historia, co wczoraj?”.
„Podjąłem ryzyko, ale jeśli ja tego nie zrobię, to kto?”
Historia „wczoraj”, o której wspomniał, to tak naprawdę nie tylko jego własna historia. To historia, którą z niezwykłym podziwem omawia i dzieli się cała sieć społecznościowa – akt uratowania człowieka z rwącej rzeki przy użyciu nowoczesnego urządzenia, używanego wyłącznie w rolnictwie .
Pan Nghia powiedział, że w południe 3 lipca słońce prażyło niemiłosiernie. Obsługiwał drona, aby opryskiwać pestycydami pole batatów w pobliżu mostu Ben Mong w gminie Ia Tul, gdy nagle usłyszał rozpaczliwe wołanie o pomoc znad rzeki Ba. Początkowo myślał, że ktoś miał wypadek drogowy.
Szybko wyłączył silnik i pobiegł w kierunku źródła dźwięku. Widok, który się ukazał, go oszołomił: troje dzieci w wieku zaledwie 10-13 lat utknęło na mieliźnie pośrodku rzeki Ba.
Około 50 metrów od brzegu, to miejsce wygląda teraz jak mała oaza, otoczona szumem rwącej wody. Nie wiadomo, czy woda płynie z góry, czy z tamy, ale jest czerwona i podnosi się niemal z minuty na minutę.
„Rano poziom wody był wciąż niski, więc dzieci pasące krowy mogły swobodnie chodzić tam i z powrotem. Krowy bezpiecznie dotarły do brzegu, ale dzieci utknęły na środku rzeki. Nie wiem, skąd wzięła się woda, ale poziom wody gwałtownie wzrósł. W ciągu zaledwie 5-10 minut teren zaczął być poważnie zalewany ” – wspominał pan Nghia.
Dwóch mężczyzn próbowało wypłynąć, ale musieli zawrócić po kilku metrach – woda była rwąca, a w niektórych miejscach głębokość sięgała 5 metrów. Inny mężczyzna, sprytnie biegnąc pod prąd, dał się ponieść nurtowi i miał szczęście, że dotarł do trójki dzieci.
W tym momencie wszyscy zamarli. Nikt nie wiedział, co dalej robić. Mierzeja piaskowa miała zostać zalana w ciągu kilku minut. Wszystkie oczy zwrócone były na mężczyznę, który właśnie podszedł do dzieci.
I wtedy, w obliczu tego napięcia, pan Nghia wystąpił naprzód i otworzył walizkę, w której znajdował się dron – największy majątek jego rodziny.
„ Maksymalne obciążenie to 50 kg. Jest troje dzieci, wszystkie dorosłe. Jeśli pociągnę dorosłego lub dwójkę dzieci, może się uda. Ale nie jestem pewien. Wokół są ludzie, którzy chcą mnie powstrzymać. Boją się, że stracę maszynę – cały mój dobytek. Ale wtedy pomyślałem: jeśli tego nie zrobię, powódź wszystko zmiecie”. – powiedział.
Dron był przymocowany do mocnej linki i unosił się nad wodą. Każdy podmuch wiatru ze śmigieł uderzał w wzburzoną powódź, jakby walczył z surowymi prawami natury.
Mężczyzna na mieliźnie przywiązał liny do każdego dziecka. Najpierw wciągnięto dziewczynkę. Potem drugiego chłopca. Każda runda trwała tylko kilka minut, ale napięcie było dławiące. Na szczęście, gdy w końcu udało się wyciągnąć trzecie dziecko, łódź rodziny dotarła na czas, zabierając zarówno dziecko, jak i mężczyznę z powrotem na brzeg.
W tym czasie ręce pana Nghii wciąż się trzęsły. „ Moje serce biło bardzo szybko, nie dlatego, że bałem się zgubić maszynę, ale dlatego, że bałem się, że nie zdążę. Bałem się, że dzieci będą wyczerpane, bałem się silnego wiatru, bałem się, że dron straci kontrolę na środku strumienia…” – powiedział, a jego głos drżał, jakby wciąż trzymał kierownicę.
Zapytany, pan Nghia powiedział, że miał czas tylko na to, by poprosić kogoś obok siebie o nagranie klipu, żeby… „nagrać płytę”, żeby zapobiec nieoczekiwanym wydarzeniom. „ Nie sądziłem, że to się tak rozprzestrzeni. Nie chcę być sławny. Niczego nie reklamowałem. Wiem tylko, że gdybym wtedy tego nie zrobił, ludzie mogliby dziś urządzić pogrzeb tym dzieciom…” .
W mediach społecznościowych zalała fala komplementów. Pojawił się jednak również sceptycyzm: myślano, że to chwyt reklamowy dronów. Uśmiechnął się lekko: „ Nie obchodzi mnie to. Ratowanie ludzi jest najważniejsze. Samoloty można odkupić. Ludzi nie da się przywrócić do życia”.
Dron – kiedyś narzędzie służące do zarabiania na życie, stał się dziś symbolem odwagi i dobrego serca rolników zamieszkujących rozległy las Gia Lai .
Nagranie przedstawiające pana Trana Van Nghię pilotującego drona, aby ratować ludzi podczas powodzi, jest nadal szybko udostępniane w mediach społecznościowych, jako wzruszający dowód na to, że dobroć wciąż ma swoje miejsce w życiu codziennym.
Propozycja nagradzania dobrych uczynków
Rankiem 4 lipca, pan Pham Van Duc, przewodniczący gminy Ia Tul (prowincja Gia Lai), poinformował, że władze lokalne uzupełniły informacje i procedury, aby zaproponować Komitetowi Ludowemu Prowincji Gia Lai niezwłoczne nagrodzenie pana Trana Van Nghia za szlachetny czyn ratowania ludzi. To właśnie ta postać jest przedstawiona na filmie, który został szeroko rozpowszechniony w mediach społecznościowych. Pan Nghia użył drona, aby uratować dwójkę dzieci uwięzionych w powodzi w Gia Lai.
„ Proponujemy, aby Prowincjonalny Komitet Ludowy przyznał nadzwyczajną nagrodę za odważne działanie pana Nghii, który uratował dwójkę dzieci. To odważne, kreatywne i trafne działanie. Bardzo godny podziwu przykład ” – powiedział pan Duc.
Przewodniczący Ludowego Komitetu gminy Ia Tul dodał, że dwójką uratowanych dzieci są Kpa H' Niem (urodzony 9 grudnia 2012 r.) i Kpa Dai (urodzony 16 lipca 2012 r.), oboje mieszkający we wsi Bon Ju (Ia Broăi).
Pan Tran Hoang Hieu (25 lat), który pracował z panem Nghią, był również tym, który nagrał film, na którym pan Nghia używa drona specjalizującego się w opryskach pestycydami i nawozami, aby uratować dwójkę dzieci. Pan Hieu powiedział, że był bardzo zmartwiony i zdenerwowany i próbował go powstrzymać, ale pan Nghia nalegał, aby ratować ludzi w wodach powodziowych za pomocą drona.
Dron wart ponad 300 milionów VND może w każdej chwili wpaść do wody podczas transportu dwójki dzieci przez rzekę. Majątek nie jest tak ważny, jak zagrożenie życia dzieci. Pan Hieu wyraził.
„ Podczas gdy pan Nghia ratował ludzi, mogłem nagrać tylko dwie akcje ratunkowe, żebyśmy w razie czego mieli później dowód. Z miejsca, w którym mieszkamy w gminie Chu Se, do miejsca, w którym pracujemy w gminie Ia Tul, jest około 60 km, więc nie wiem, do której szkoły chodzą dzieci! Ale wczoraj wieczorem otrzymaliśmy telefon z podziękowaniami od rodzin dzieci”.
Source: https://baolangson.vn/nong-dan-lai-drone-cuu-2-em-nho-giua-dong-nuoc-xiet-may-bay-co-the-mua-nguoi-khong-the-song-lai-5052212.html






Komentarz (0)