Po południu 22 grudnia Centralny Szpital Ogólny w Quang Nam (znajdujący się w dzielnicy Nui Thanh w Quang Nam) poinformował, że właśnie udzielił pomocy 4-letniemu pacjentowi z oparzeniami całej twarzy, które powstały w wyniku eksplozji balonu z iskrami.
Pacjentem jest TTS (4 lata, mieszka w gminie Ninh Phuoc, dystrykcie Nong Son, Quang Nam).
Po wielu dniach obserwacji i leczenia na szpitalnym Oddziale Chirurgii Urazowej, stan zdrowia S. ustabilizował się i może on pić i żyć niemal normalnie. Ponadto rana oparzeniowa przestała sączyć płyn i wyschła.
Po wielu dniach obserwacji i leczenia stan zdrowia S. jest obecnie stabilny.
Wcześniej, wieczorem 19 grudnia, Oddział Chirurgii Urazowej Szpitala Ogólnego w Quang Nam przyjął dziecko z poważnymi oparzeniami całej twarzy, głowy i szyi.
Zaraz potem lekarze udzielili dziecku pomocy doraźnej i stwierdzili, że dziecko ma suche oparzenia termiczne drugiego stopnia, obejmujące 9% głowy, twarzy i szyi, będące skutkiem wypadku domowego.
Według relacji członków rodziny, po południu 19 grudnia, po szkole, S. kupił przed bramą szkoły balon w kształcie Świętego Mikołaja, aby zabrać go do domu i się nim pobawić.
Tego samego wieczoru dziecko wyjęło zapalniczkę (bez gazu), żeby się nią pobawić, przypadkowo zostawiając w niej gaz i wytwarzając iskrę, która zetknęła się z balonem wypełnionym wodorem. Balon eksplodował, powodując oparzenia głowy, twarzy i szyi dziecka.
Po wypadku dziecko pocierało twarz rękoma, ponieważ było mu gorąco, wskutek czego skóra na twarzy zaczęła się łuszczyć i piec jeszcze bardziej.
Po odkryciu zdarzenia rodzina natychmiast zabrała dziecko do Centralnego Szpitala Ogólnego w Quang Nam w celu udzielenia mu pomocy medycznej.
Władze szpitala Quang Nam Central General Hospital zalecają, aby rodzice, których dzieci poparzyły się w domu, przemyli ranę roztworem soli fizjologicznej, nie pozwolili dziecku pocierać rany (ponieważ spowoduje to zabrudzenie rany i doprowadzi do infekcji), a następnie szybko zabrali dziecko do najbliższej placówki medycznej w celu udzielenia mu pierwszej pomocy.
Link źródłowy






Komentarz (0)