Real Madryt nie traci nadziei. |
Gdyby trzeba było wybrać drużynę zdolną do czynienia cudów w Lidze Mistrzów, Real Madryt bez wątpienia byłby faworytem. Stadion Bernabéu zawsze zapewnia wyjątkową atmosferę, która wzbudza strach w przeciwnikach. Trener Carlo Ancelotti powiedział kiedyś po pierwszym meczu: „W piłce nożnej wszystko może się zdarzyć. Na Bernabéu często zdarzają się cuda”.
Trudna sytuacja
Chwalebna historia i pełna pasji atmosfera to potężna broń dla każdego zespołu, zwłaszcza gdy Real Madryt potrzebuje takiego wsparcia. Jednak rzeczywistość na boisku wciąż opiera się na profesjonalnych umiejętnościach. Historia, tradycja czy kibice na Bernabéu nie są w stanie grać za piłkarzy Realu Madryt, gdy mierzą się z Arsenalem, który ma solidną, perfekcyjnie zorganizowaną defensywę.
Pytanie brzmi: czy Real Madryt naprawdę ma to, czego potrzeba, by strzelić trzy gole na Bernabéu w rewanżu? Ich oczekiwana liczba bramek (xG) na poziomie 0,5 z 9 strzałów w pierwszym meczu podkreśla słabą grę Realu Madryt. Błędy Jakuba Kiwiora i Bukayo Saki na początku meczu stworzyły okazje dla Realu Madryt. Genialna akcja Jude'a Bellinghama dała kolejną szansę Kylianowi Mbappe, ale drużyna z La Liga nie zdołała jej wykorzystać.
Po tym, jak Arsenal przezwyciężył swoje słabości w ciągu pierwszej połowy godziny, Real Madryt był niemal całkowicie nieskuteczny. William Saliba i jego koledzy z drużyny pokazali solidność. Arsenal miał znakomitych zawodników w obronie. Jurrien Timber wykazał się opanowaniem w sytuacjach jeden na jeden z Viníciusem Júniorem, a Myles Lewis-Skelly rekompensował brak doświadczenia wrodzoną umiejętnością czytania gry.
Rodrygo został całkowicie zneutralizowany. Na środku obrony Jakub Kiwior, który miał być słabym punktem w miejscu Gabriela, zagrał imponująco. „Po meczu czuję się bardzo dobrze” – powiedział polski zawodnik. „Zachowuję jednak zimną krew, bo największe wyzwanie wciąż przede mną”.
Ten duch przenika całą drużynę Arsenalu. Nosząc piętno trudnych czasów i prowadzony przez menedżera Mikela Artetę – który zawsze dąży do przerwania okresu kpin – Arsenal jest teraz poważną, bezkompromisową drużyną. Trudno im strzelić gola i frustrują przeciwników w kreowaniu okazji.
Arsenal ma znaczącą przewagę. |
Gdy Arsenal nie ma piłki, defensywny blok jest niemal idealny. Pomocnik Fulham, Sander Berge, porównał kiedyś ruchy defensywne Kanonierów bez piłki do „zdalnego sterowania przez kogoś”.
Nadzieje Realu Madryt
Kontrola nad piłką to najskuteczniejsza broń defensywna Arsenalu. Atakują tylko wtedy, gdy obrona jest gotowa. W tym sezonie Premier League tylko jedna drużyna straciła mniej strzałów z kontrataku niż Arsenal. To tym bardziej imponujące, biorąc pod uwagę, że często atakują.
Ostatni raz Arsenal stracił trzy gole w wygranym 4:3 meczu z Luton w grudniu 2023 roku. Porażka trzema golami – warunek pozwalający Realowi Madryt na wyrównanie wyniku w dwumeczu – to coś, czego Arsenal nie doświadczył od prawie dwóch lat.
Jeśli jednak Arsenal będzie kontynuował ofensywę i utrzyma swój styl gry oparty na posiadaniu piłki, Real Madryt może liczyć na kontrataki. „Los Blancos” mają obecnie jednych z najszybszych i najbardziej dynamicznych zawodników na świecie .
Obecna forma Arsenalu również nie jest wybitna. Zarówno Brentford, jak i Everton zdołali zremisować z Arsenalem, wykorzystując błędy w obronie. Real Madryt prezentuje wyraźnie inny poziom niż Everton czy Brentford. Chociaż „Los Blancos” zagrali słabo w pierwszym meczu, rewanż zapowiada się na przełomowy.
Będą grać agresywniej w ataku. Jude Bellingham będzie mniej skupiał się na kryciu Martina Odegaarda czy Bukayo Saki, zamiast tego będzie atakował, wspierając Mbappé i Viníciusa. Rodrygo nie będzie już często cofał się, by osłaniać Federico Valverde. Real Madryt musi postawić na atak od pierwszej minuty.
Z obecnym składem utalentowanych piłkarzy, kibice mają pełne prawo wierzyć, że Real Madryt jest w stanie strzelić co najmniej trzy gole. Pozostaje kwestia czasu i umiejętności defensywnych. Jeśli „Los Blancos” nie strzelą gola na początku meczu rewanżowego, stracą cierpliwość i dadzą Arsenalowi przewagę psychologiczną.
A co się stanie, gdy Arsenal pokona niestabilną linię pomocy i defensywę Realu Madryt w ciągu ostatnich dwóch miesięcy? Gabriel Martinelli, Declan Rice, Bukayo Saka i Odegaard to świetni kontratakujący piłkarze, a drużyna Bernabéu ostatnio regularnie traci bramki.
Real Madryt zachował czyste konto tylko raz w ostatnich 10 meczach, w zeszły weekend przeciwko Alavés w La Liga. W 15 z ostatnich 17 meczów przeciwnicy oddali co najmniej 10 strzałów. W tym sezonie drużyna Ancelottiego traciła średnio ponad 1,05 oczekiwanej bramki (xG) na mecz, a w Lidze Mistrzów wskaźnik ten wzrasta do 1,4 xG.
Jedyny mecz bez straconego gola rozegrali w meczu z Brestem – drużyną bez motywacji. Jednak zniesienie przez UEFA zasady goli na wyjeździe daje Realowi Madryt więcej możliwości. Wystarczy, że skupią się przede wszystkim na ataku i zdobędą wymaganą liczbę bramek.
Biorąc pod uwagę ich grę w pierwszym meczu i statystyki, najmocniejszą bronią Realu Madryt jest prawdopodobnie chwała na Bernabéu i wiara w ich zdolność do odwrócenia losów meczu. A w piłce nożnej wszystko może się zdarzyć.
Źródło: https://znews.vn/kich-ban-real-loi-nguoc-dong-arsenal-post1546239.html






Komentarz (0)