
Od Anh trai say hi, Em xinh say hi, Running Man Vietnam i ostatnio zupełnie nowego teleturnieju „AI la ai?”, w którym Tran Thanh występował jako gospodarz lub brał udział w roli gościa głównego.
Nasuwa się więc pytanie: dlaczego po tylu latach i pośród tylu kontrowersji producenci nie byli w stanie, a może i nie chcieli go zastąpić?
Po pierwsze, można powiedzieć, że Tran Thanh uchodzi za osobę o niezwykle elastycznej zdolności panowania nad sceną. Nie tylko mówi szybko i płynnie, ale także potrafi kierować emocjami zarówno gości, jak i publiczności.
W programach rozrywkowych, takich jak „Anh trai say hi” czy „Running Man Vietnam”, wie, kiedy podkręcić atmosferę humorem i kiedy przerwać, dając widzom chwilę wytchnienia. W emocjonujących teleturniejach, takich jak „Nguoi a la ai”, Tran Thanh potrafi panować nad sobą, zmieniać ton głosu na łagodniejszy i okazywać empatię.
Umiejętność szybkiego reagowania, kontrolowania sytuacji i „gaszenia pożarów” to coś, czego nie posiada wielu wietnamskich konferansjerów. Niektóre programy próbowały zachęcić innych prowadzących do innowacji, ale wpływ na publiczność wyraźnie osłabł. To pokazuje, że rola Tran Thanh nie ogranicza się jedynie do roli „mówcy”, ale raczej do roli „strażnika rytmu” całego programu.
Jeśli Truong Giang jest chwalony za swój urok, Ngo Kien Huy zdobywa punkty za młodzieńczą energię, to Tran Thanh posiada umiejętność opowiadania historii – czynnik, który najbardziej go wyróżnia. Często „opakowuje” wzruszające momenty w płynną narrację, pomagając widzom wczuć się w rolę bez poczucia przymusu.
W programie Who Is He Tran Thanh poruszył wielu widzów, dzieląc się swoimi poglądami na temat miłości, małżeństwa i współczucia dla osób LGBTQ+.
Nawet w niektórych programach, takich jak Rap Viet, kiedy Tran Thanh został początkowo ogłoszony gospodarzem, wzbudził wiele kontrowersji, twierdząc, że nie rozumie rapu i miałby trudności z prowadzeniem programu. Jednak po kilku sezonach Tran Thanh nadal jest uważany za osobę trudną do zastąpienia w tym programie.

Kolejny powód, dla którego producenci wciąż potrzebują Trana Thanha: to twarz, która gwarantuje oglądalność. Każdy program, w którym bierze udział, jest niemal zawsze na szczycie listy trendów na YouTube lub TikToku, gromadząc miliony komentarzy i udostępnień.
Co więcej, Tran Thanh to również marka osobista o wysokiej wartości medialnej. Z milionami obserwujących w mediach społecznościowych, przyczynia się do naturalnego rozpowszechniania treści programu – czego zespół marketingowy nie potrafi zrobić lepiej. Dla marek sponsorujących, Tran Thanh jest „bezpieczną” twarzą w kontekście komercyjnym: znaną i mającą lojalną rzeszę fanów.
Nie da się zaprzeczyć, że Tran Thanh to artysta, który wzbudził wiele kontrowersji, od emocjonalnych wypowiedzi po styl występów, który bywa określany mianem „kradzieży fal radiowych”. Jednak to właśnie te kontrowersje zawsze utrzymywały go w centrum uwagi. W telewizji „bycie omawianym” oznacza „bycie wspominanym”, a w branży rozrywkowej nikt nie boi się hejtu, a jedynie zapomnienia.
W rzeczywistości, choć media społecznościowe wielokrotnie podnosiły opinię, że „powinien być inny prowadzący, który zastąpi Tran Thanha”, każda jego nieobecność znacząco zmniejsza ilość dyskusji o programie. Producenci wyraźnie rozumieją, że kontrowersje wokół Tran Thanha są wciąż lepsze niż cisza bez niego.
W dzisiejszych czasach każde pokolenie MC ma swoje własne kolory, ale nikt nie jest w stanie stworzyć całościowego efektu: być zabawnym, mieć głębię emocjonalną i utrzymywać energię na scenie przez długi czas. Tymczasem Tran Thanh budował swoją markę przez ponad 15 lat, gromadząc doświadczenie od aktora, przez reżysera, po MC – to przewaga, której młodsze pokolenie nie może mieć od razu.
Dlatego na pytanie „dlaczego popularne teleturnieje nadal potrzebują Trana Thanha?” być może istnieje odpowiedź: ponieważ jest on nie tylko gospodarzem, ale także „atrapem” producentów teleturniejów w utrzymywaniu i przyciąganiu widowni.
Source: https://baoquangninh.vn/ly-giai-viec-tran-thanh-van-la-suc-hut-o-gameshow-viet-3379775.html
Komentarz (0)