95. Brygada Powietrznodesantowa została całkowicie zniszczona na froncie w Pokrowsku; jakie byłyby konsekwencje, gdyby Ukraina użyła amerykańskich lub wyprodukowanych w kraju rakiet do ataku na Moskwę?
Báo Khoa học và Đời sống•14/10/2025
Pod koniec września prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wygłosił przemówienie otwierające Zgromadzenie Ogólne ONZ w Nowym Jorku, w którym ogłosił nie tylko potencjalny atak na stolicę Rosji, ale także odzyskanie wszystkich utraconych terytoriów, w tym Półwyspu Krymskiego, oraz eksport broni do europejskich partnerów i innych krajów. Ci, którzy nie znają wojny rosyjsko-ukraińskiej, mogą uważać Kijów za „wielkiego zwycięzcę” tego długotrwałego konfliktu. Jednak na rosyjsko-ukraińskim polu bitwy Siły Zbrojne Ukrainy (AFU) ponoszą ciężkie straty w wyniku rosyjskich nalotów, w tym całkowitego zniszczenia 95. Brygady Powietrzno-Szturmowej. Co więc się dzieje?
Niedawno, aby przeciwdziałać rosyjskiej ofensywie w Donbasie, Kijów rozmieścił elitarną 95. Brygadę Desantowo-Szturmową Armii Czerwonej z frontu sumskiego na front pokrowski w obwodzie donbaskim, próbując powstrzymać ofensywę 160 000 rosyjskich żołnierzy. Podczas walk RFAF wykraczało poza granice tradycyjnych walk miejskich i ulicznych, wykorzystując bezzałogowe statki powietrzne do ciągłego rozpoznania i atakowania ukraińskich punktów ogniowych. Jednocześnie RFAF użyło myśliwców bombardujących Su-34 i artylerii dalekiego zasięgu do przeprowadzenia zaciekłych ataków na pozycje ukraińskie, stwarzając wojskom lądowym okazję do przejęcia pozycji ukraińskich. W rezultacie 95. Brygada Powietrzno-Szturmowa, kluczowa siła AFU, została niemal całkowicie zniszczona w walkach. Oczywiście, podczas gdy rosyjska ofensywa w Donbasie przebiega pomyślnie, Armia Autonomiczna (AUF) utraciła zdolność do kontrataku. W tym kontekście Kijów może jedynie znieść trudną rzeczywistość utraty kolejnych terytoriów na rzecz sił rosyjskich. Dlatego też po tym, jak prezydent Zełenski pochwalił „zwycięstwo” AFU w swoim przemówieniu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, rosyjski minister spraw zagranicznych Ławrow oświadczył: „Zachód nie powinien żywić nadziei, że ukraińska armia przywróci granicę przed lutym 2022 roku”.
Oczywiste jest, że nawet przy wsparciu Zachodu Ukraina będzie miała trudności z odzyskaniem okupowanych terytoriów na polu bitwy lub w negocjacjach. W tym kontekście pojawiają się doniesienia, że Trump zamierza wyposażyć ukraińskie wojsko w nową broń dalekiego zasięgu. Wydaje się, że prezydent USA Donald Trump ostatnio całkowicie zmienił swój pogląd na temat prezydenta Rosji Władimira Putina. Wcześniej nazywał go „przyjacielem”, a teraz nazywa „przeciwnikiem”. Prezydent Zełenski zwrócił się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o dostarczenie większej liczby pocisków dalekiego zasięgu, w tym pocisków manewrujących Tomahawk o zasięgu ponad 2000 km, i wyraził zgodę, aby AFU użyło tej broni do atakowania celów położonych głęboko na terytorium Rosji. W odpowiedzi prezydent Trump oświadczył, że „nie sprzeciwia się temu pomysłowi”. 6 października Trump poinformował, że podjął decyzję o dostarczeniu Ukrainie pocisków rakietowych dalekiego zasięgu Tomahawk, ale odmówił ujawnienia, jaka to była konkretna decyzja. Jednak od deklaracji do rzeczywistości minęło sporo czasu. Być może zapowiedź prezydenta Trumpa o dostarczeniu Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk jest jedynie „motywacyjną” deklaracją, mającą pomóc Kijowowi przezwyciężyć kryzys na polu bitwy. Waszyngton bowiem doskonale wie, jak zareaguje Moskwa, jeśli Stany Zjednoczone dostarczą Ukrainie Tomahawki.
Dlatego najbardziej praktycznym rozwiązaniem dla Kijowa w walce z bronią dalekiego zasięgu jest obecnie opracowanie własnych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu. Pojawiają się więc informacje, że Ukraina odpowie za poprzednią porażkę, rozwijając i zwiększając produkcję krajowej broni dalekiego zasięgu, zdolnej do ataku na Moskwę! Ukraina podobno rozwija i rozszerza produkcję własnych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Flamingo . Przedstawiciele władz w Kijowie twierdzą, że broń ta zmniejszy zależność Ukrainy od uzbrojenia amerykańskiego i europejskiego. Chociaż rakiety Flamingo nie są jeszcze gotowe do masowej produkcji, prezydent Zełenski je przewidział. Oświadczył, że ukraińskie rakiety nie będą celować w ludność cywilną; celem jest również Kreml. Prezydent Zełenski kontynuował groźbę: „Jeśli Putin nadal będzie odmawiał zawieszenia broni, będzie musiał wiedzieć, gdzie znajdują się schrony przeciwbombowe”.
W odpowiedzi wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew szybko oskarżył USA, oświadczając: „Pan Zełenski i Amerykanie muszą wiedzieć, że Rosja posiada broń, której nie wytrzyma nawet schron”. Pan Miedwiediew jasno dał do zrozumienia, że gdyby Zełenski zaatakował Kreml bronią amerykańską, Rosja odpowiedziałaby bronią jądrową. Czy zatem dziwi fakt, że prezydent Trump z jednej strony ogłosił dostawę pocisków manewrujących Tomahawk dla Ukrainy, ale z drugiej strony zachował „ogólną” postawę w tej sprawie? Jego zapowiedź dostarczenia pocisków Tomahawk Kijowowi może być zabiegiem „marketingowym”, mającym na celu pozyskanie większej liczby zamówień na broń dla amerykańskich producentów, a nie celową wojną z Rosją. (źródło zdjęcia: Ukrinform, Al Jazeera, TASS).
Komentarz (0)