
Sroki kontynuują passę zwycięstw, z łatwością pokonując Leicester, które zajmuje drugie miejsce od dołu w tabeli, w meczu z początku tygodnia. Ta passa pomogła Newcastle awansować na 6. miejsce w tabeli. Jednak z 53 punktami na koncie, drużyna Eddiego Howe'a jest pełna nadziei na „zdobycie” wyższych pozycji, ponieważ pozostały im jeszcze dwa mecze. Z drużyną Manchester United, która nie zdobyła jeszcze bramek w Premier League, Sroki wygrały 4:1.

Przeciwnik Srok, Manchester United, przeżywa najbardziej katastrofalny sezon w historii. Czerwone Diabły zajmują obecnie 13. miejsce w tabeli Premier League z 38 punktami. Jedynym celem Manchesteru United jest obecnie Liga Europy, w której drużyna trenera Rubena Amorima dąży do mistrzostwa, otwierając sobie drogę do udziału w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Czerwone Diabły zanotowały pechowy remis z Lyonem w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z powodu błędu Andre Onany, więc zrozumiałe jest, że nie włożyli całej swojej siły w mecz na St James' Park w Newcastle, ponieważ wciąż muszą walczyć o bramkę w Lidze Mistrzów w połowie przyszłego tygodnia z Lyonem. Jednak wysoka porażka 4:1 to prawdziwy „hańba” dla drużyny, która kiedyś była „potęgą” w Premier League.


Piłkarze Newcastle United przystąpili do meczu w bardzo dobrych nastrojach, mając za sobą serię czterech zwycięstw z rzędu we wszystkich rozgrywkach. Sroki natychmiast podkręciły tempo gry. W 24. minucie padł gol otwierający wynik. Na skraju pola karnego Alexander Isak umiejętnie podał do Sandro Tonali, który z woleja trafił piłkę do bramki bramkarza Altaya Bayindira. Man Utd szybko wyrównał, gdy Alejandro Garnacho – argentyński skrzydłowy – w 37. minucie oddał niski strzał obok Nicka Pope'a. To jednak było wszystko, co „Czerwone Diabły” mogły zrobić przeciwko „Srokom”. Druga połowa była bowiem „koszmarem” dla Man Utd. Przeciwko wspaniałym „Srokom”, „Czerwone Diabły” traciły bramki w 48., 64. i 77. minucie dzięki bramkom Bruno Guimaraesa i podwójnej bramce Harveya Barnesa. Ostatecznie Newcastle rozbiło Man UTD wynikiem 4-1.

Przegrana z drużyną, która rośnie w siłę, jest czymś normalnym. Jednak „ciężka” porażka, taka jak w ostatnim meczu, jest naprawdę „niepokojąca” dla „Czerwonych Diabłów”, ponieważ wkrótce będą musieli zmierzyć się z Lyonem, który również jest bardzo silny na wszystkich arenach. Jeśli nie poprawią swojego stylu gry i najważniejszej pozycji, bramkarza, marzenia „Czerwonych Diabłów” o Lidze Mistrzów skończą się w przyszłym tygodniu.
Źródło: https://baobinhthuan.com.vn/chich-choe-xoi-tai-quy-do-129350.html
Komentarz (0)