Do przeprowadzenia ostatniego ataku przyznała się grupa o nazwie „Islamski Ruch Oporu w Iraku”, która w oświadczeniu podała, że zaatakowała bazę lotniczą Al-Harir dwoma dronami.
Amerykański wojskowy dron MQ-9 Reaper. Zdjęcie: Reuters
Niektórzy mieszkańcy Zielonej Strefy w stolicy Iraku Bagdadzie, gdzie mieści się ambasada USA, powiedzieli również, że wieczorem 8 listopada w ambasadzie zawyły syreny, ale nie ma doniesień o ostrzale artyleryjskim ani ofiarach śmiertelnych.
Siły amerykańskie i międzynarodowe stacjonujące w Iraku i po drugiej stronie granicy, w Syrii, pozostają w stanie najwyższej gotowości po dziesiątkach ataków na ich bazy, do których doszło w tygodniach od wybuchu konfliktu izraelsko-Hamas.
W innym wydarzeniu, 8 listopada, siły Huti z Jemenu zestrzeliły amerykańskiego drona wojskowego MQ-9, jak poinformowali dwaj urzędnicy amerykańscy i powiązany z Iranem ruch Huti.
Chociaż amerykańskie drony były już wcześniej zestrzeliwane przez Hutich, incydent ten miał miejsce w szczególnie napiętym momencie w regionie.
Przedstawiciele USA, proszący o zachowanie anonimowości, poinformowali, że dron wyprodukowany przez General Atomics został zestrzelony u wybrzeży Jemenu. Nie poinformowali, czy nastąpiło to w międzynarodowej przestrzeni powietrznej.
Rzecznik armii Huti w oświadczeniu poinformował, że dron został zestrzelony w przestrzeni powietrznej nad wodami terytorialnymi Jemenu.
Pentagon wysłał w ten region tysiące żołnierzy, w tym dwa lotniskowce, aby spróbować zapobiec konfliktowi.
W zeszłym miesiącu okręt wojenny Marynarki Wojennej USA przechwycił cztery pociski manewrujące i ponad tuzin dronów wystrzelonych z Jemenu w kierunku Izraela przez ruch Huti.
Trung Kien (według Reutersa)
Źródło
Komentarz (0)