Kibice, którzy byli świadkami zmagań sześciu największych drużyn, takich jak Liverpool, Manchester United, Chelsea i Tottenham, w bardzo trudnej rundzie meczów, z niecierpliwością oczekują teraz wielkiego starcia w Londynie pomiędzy Arsenalem i Manchesterem City, licząc na naprawdę emocjonujące starcie.

Arsenal zdominował atak w meczu z Man City, ale...
„Scenariusz” starcia drużyn „dwóch starych znajomych” Mikela Artety i Pepa Guardioli z pewnością nie był pozbawiony napięcia i dramatyzmu. Już po dziewięciu minutach meczu przyjezdny zespół, Manchester City, objął prowadzenie po ostrym kontrataku, którego kulminacją była piękna bramka otwierająca mecz po płynnej akcji Reijndersa i Haalanda.

Haaland otworzył wynik spotkania dla Man City.
Norweski napastnik spokojnie pokonał Davida Rayę, dając gościom psychologicznego kopa. Z wczesnym prowadzeniem, drużyna Pepa Guardioli przyjęła defensywną taktykę, kontrolując grę dzięki solidnemu posiadaniu piłki i zorganizowanemu pressingowi.
Pierwsza połowa zakończyła się remisem dla Arsenalu, który nie potrafił znaleźć miejsca w zwartej defensywie „The Citizens”.

Zmiany personalne pomogły Arsenalowi dokonać zmian.
W drugiej połowie trener Mikel Arteta dokonał zmian personalnych, wprowadzając Eberechiego Eze i Bukayo Sakę, aby zwiększyć kreatywność w środku pola. Szybkość i nieprzewidywalność Eze, w połączeniu z dynamiką Saki, pomogły Arsenalowi wywierać większą presję na rywali.
Jednak dopiero w doliczonym czasie gry gospodarze, Arsenal, osiągnęli to, na co liczyli.

Martinelli regularnie strzela gole dla Arsenalu.
W 90+3 minucie Eze posłał długie podanie ponad linią obrony, a Martinelli wyrwał się z opresji i delikatnym lobem przelobował bramkarza Donnarummę, zapewniając remis 1:1. Końcowy gwizdek zabrzmiał przy wiwatach tłumu na Emirates Stadium.
Mecz pokazał niezłomność i niezłomną wolę walki Arsenalu. Pomimo remisu, drużyna Artety nie poddała się i została nagrodzona golem w końcówce.
Remis 1-1 nie tylko utrzymał niepokonaną passę Arsenalu w pięciu ostatnich meczach z Man City, ale także odzwierciedlał równowagę w tegorocznym wyścigu o tytuł: spokojny, zdyscyplinowany Man City kontra głodny zwycięstwa Arsenal, który będzie walczył do ostatniej sekundy.

Mimo zmian wprowadzonych przez Pepa, Manchester City nie spełnił oczekiwań widzów.
Patrząc na statystyki, Arsenal dominował w posiadaniu piłki i wywierał nieustanną presję w drugiej połowie. Jednak ta dominacja nie przełożyła się na wiele klarownych sytuacji. Atak Kanonierów nadal opierał się głównie na wyprowadzaniu piłki na skrzydła do Saki lub Martinellego, brakowało dynamiki w środku pola.
Liczne strzały z dystansu i pospieszne dośrodkowania pokazały, że Arsenal miał większe posiadanie piłki, ale wciąż miał problemy z gęstą defensywą przeciwnika.
Po stronie Manchesteru City Pep Guardiola wykazał się rzadkim pragmatyzmem. Po golu Haalanda na początku meczu, goście nie kontynuowali swojego zwyczajowego, bezlitosnego pressingu, lecz zamiast tego zdecydowali się na cofnięcie się, priorytetowo traktując bezpieczeństwo swojej bramki.
Jest to taktyczna zmiana stylu gry, mająca na celu zarówno zachowanie siły zespołu, jak i przetestowanie innego podejścia w długim sezonie.
Jednakże rezygnacja z części ofensywnego charakteru spowodowała utratę inicjatywy przez Man City, co pozwoliło Arsenalowi zdominować grę.

Man City i Arsenal ograniczają się wzajemnie.
Losowanie odzwierciedla impas między dwoma pretendentami do tytułu, dając Liverpoolowi szansę na komfortowe wykorzystanie tego potencjału. Zespół Arne Slota niespodziewanie powiększył przewagę na szczycie tabeli, obserwując, jak dwaj główni rywale wzajemnie się ograniczają.
Sytuacja ta zwiastuje napięty sezon, w którym chwila zawahania może kosztować Arsenal, Manchester City lub innego pretendenta do mistrzostwa utratę przewagi, jeśli zmarnują szansę.
Source: https://nld.com.vn/arsenal-va-man-city-niu-chan-nhau-o-dai-chien-liverpool-huong-loi-ngoi-dau-196250922063031244.htm






Komentarz (0)