O godzinie 3 nad ranem 11 sierpnia na placu Pham Van Dong ( Quang Ngai ), gdy ulice były jeszcze pogrążone w ciemnościach, pan Nguyen Tan Cu (49 lat, z Quang Ngai) rozpoczął swoją biegową wyprawę, pokonując 800 km w kierunku Ho Chi Minh.
Pan Cu (czwarty od lewej) z przyjaciółmi na placu Pham Van Dong (Quang Ngai)
ZDJĘCIE: NVCC
Jako dziennikarz pracujący dla gazety Quang Ngai, stacji radiowo-telewizyjnej , wietnamski fotograf, a także pasjonat biegania, pan Cu uznał, że ta wyprawa będzie nie tylko wyzwaniem fizycznym, ale także podróżą, która pozwoli mu wytrenować swoją wolę i pokonać samego siebie.
„Wiele osób pytało mnie, dlaczego nie pobiegłem do stolicy Hanoi ani dlaczego nie wybrałem 30 kwietnia, aby zbiegło się to z atmosferą święta Dnia Zjednoczenia Narodowego. Ale myślę, że każde miejsce jest domem, każde miejsce jest Ojczyzną. Tym razem celem jest dla mnie miasto nazwane na cześć Wujka Ho, które jest również miejscem świętym, w którym mogę powierzyć swoje życzenia” – powiedział pan Cu.
Pan Nguyen Tan Cu
ZDJĘCIE: NVCC
Zaczynając od mojego rodzinnego miasta Quang Ngai
W dniu wyjazdu pan Cu pokonał 38 km z centrum Quang Ngai do dzielnicy Duc Pho, odpoczął, a następnie pokonał kolejne 25 km do Sa Huynh.
„Właściwie zaplanowałem tę podróż rok temu. Ta 800-kilometrowa wyprawa nie ma na celu udowodnienia, że jestem lepszy od kogokolwiek, ale po prostu potwierdzenie, że mogę przewyższyć samego siebie. Ma również pokazać moim dzieciom, że w życiu każdą trudność można pokonać, jeśli się wytrwa i ma determinację” – powiedział pan Cu.
Pan Nguyen Tan Cu biegł truchtem autostradą nr 1, zmierzając w stronę miasta nazwanego na cześć wujka Ho.
ZDJĘCIE: NVCC
Panu Cu towarzyszyło trzech bliskich przyjaciół z tego samego miasta: pan Pham Cong Son, pan Tran Hoanh i pan Nguyen Thanh Duy. Wspierali się nawzajem na motocyklach, przynosili wodę i przekąski, a także byli dla pana Cu źródłem duchowego wsparcia w długiej drodze do samodoskonalenia.
Na początku upalna i wietrzna pogoda w regionie centralnym zmęczyła całą grupę. W niektóre dni rano padał ulewny deszcz, a po południu panował upał. Jednak niezależnie od pogody, pan Cu nadal utrzymywał stałe tempo, około 50 km dziennie.
Jedną z najtrudniejszych „przełęczy” jest Przełęcz Ca, licząca ponad 12 km długości, z blisko 100 ostrymi zakrętami, położona na wysokości prawie 333 m n.p.m. Tego ranka padał ulewny deszcz, który pozornie spowolnił wędrówkę. Jednak gdy grupa zaczęła wspinać się na zbocze, deszcz stopniowo ustał, odsłaniając majestatyczny górski krajobraz.
Deo Ca, ze względu na swoją surowość, nazywano kiedyś „Deo Cuc Kich”, ale wciąż zachowało majestatyczne piękno. Stojąc w Vung Ro, historycznym błękitnym morzu, po którym niegdyś pływały niezliczone statki, pan Cu był wzruszony: „Każdy krok tutaj to jak dotykanie źródła historii. Nasz kraj jest tak piękny. Czuję, że mam jeszcze więcej siły, by iść dalej”.
Podróż pana Cu wiązała się z koniecznością przezwyciężenia wielu przeciwności pogodowych.
ZDJĘCIE: NVCC
Pod koniec dnia cała grupa pokonała 43 km, zatrzymując się w Dai Lanh ( Khanh Hoa ). Pan Cu podzielił się: „Tego dnia byłem jeszcze na tyle zdrowy, żeby biec dalej, ale droga była pusta i nie było moteli, więc się zatrzymaliśmy. Deo Ca było największym zmartwieniem, ale kiedy je minęliśmy, zobaczyłem, że miasto nazwane na cześć wujka Ho jest już tak blisko”.
Zdeterminowany do końca
Podczas podróży pan Cu pokonał ponad 500 km, z Quang Ngai przez Binh Dinh, Phu Yen, Khanh Hoa, Ninh Thuan… do Ca Na, ostatniego punktu dawnej prowincji Ninh Thuan. „Ta biegowa wyprawa to dla mnie wyzwanie, doświadczenie pasji, a jednocześnie doświadczenie podróżowania na własnych nogach. Przemierzając te tereny, miałem okazję podziwiać krajobrazy, zabytki kulturowe i historyczne oraz poznać życie ludzi w tych regionach” – powiedział pan Cu.
Przyjaciele towarzyszyli panu Cu, aby wesprzeć go w powrocie do Ho Chi Minh.
ZDJĘCIE: NGO THANH BINH
Wciąż pamięta, jak biegł z Sa Huynh (Quang Ngai) do Hoai Nhon (Binh Dinh). Wypadek na drodze spowodował skręcenie kostki i wydawało się, że podróż będzie musiała zostać przerwana w połowie, a przygotowania z zeszłego roku pójdą na marne. „Wtedy bardzo się martwiłem, bo nie zaszedłem daleko i doznałem kontuzji. Ale myślałem, że jeśli się poddam, będę tego żałował do końca życia. Znosiłem więc ból, powoli stawiałem każdy krok i stopniowo wracałem do zdrowia” – powiedział pan Cu.
Albo jak na trasie Van Gia – Ninh Hoa (Khanh Hoa), kiedy nagle lunął ulewny deszcz, a potem znów zrobiło się słonecznie. W tym momencie zatrzymał się kierowca ciężarówki z tablicami rejestracyjnymi z Hanoi i dał mi dwie butelki wody. „To był tylko drobny upominek, ale podczas długiej podróży był ogromnym źródłem otuchy. Dał mi poczucie, że nie jestem sam” – zwierzył się pan Cu.
Co jest wyjątkowe, to fakt, że po drodze wiele jednostek i sponsorów zgłosiło chęć dołączenia, ale pan Cu odmówił. „Nie chcę, aby ta podróż stała się kampanią promocyjną marki żadnej firmy ani jednostki. To sprawa osobista, wyzwanie, moja pasja. Chcę szerzyć ducha sportu i treningu prozdrowotnego, a nie w żadnym innym celu” – zapewnił pan Cu.
Pan Cu zrobił pamiątkowe zdjęcie obok kamienia milowego na drodze krajowej nr 1.
ZDJĘCIE: NVCC
Przed dniem wyjazdu jego rodzina próbowała go zatrzymać, obawiając się niebezpieczeństwa. Jednak dzięki starannemu przygotowaniu i determinacji miał tylko jedno wyjście: „Tylko naprzód, żadnego cofania się”.
Wysłał również wiadomość do swoich dzieci: „Pokonałem najtrudniejsze chwile, więc wy również powinniście dawać z siebie wszystko, stawiając czoła wyzwaniom. Nic nie jest niemożliwe, jeśli jesteście wystarczająco zdeterminowani”.
Zakończ w Święto Narodowe
Według obliczeń, jeśli utrzyma tempo 50 km/dzień, pan Cu dotrze do Pałacu Zjednoczenia (HCMC) 2 września. Dla niego to nie tylko kamień milowy w sporcie, ale także duchowy.
„Może jestem tylko amatorem biegania, bez żadnych zawodowych osiągnięć. Wierzę jednak, że każdy krok dodaje energii. Jeśli ta podróż inspiruje kogoś do ćwiczeń i zdrowszego życia, to już jest to największy sukces. Dziękuję moim trzem towarzyszom i ludziom wokół mnie za dodawanie mi otuchy i dzielenie się moim duchem, co dodaje mi sił w trudnej drodze, która przede mną” – powiedział pan Cu.
Pan Nguyen Tan Cu (pierwszy biegacz) jest w podróży z Quang Ngai i Ho Chi Minh City.
ZDJĘCIE: NGO THANH BINH
Tętniące życiem kroki z Quang Ngai zbliżają się coraz bardziej do miasta nazwanego na cześć Wujka Ho. W tej 800-kilometrowej podróży nie tylko pot i łzy, ale także wola, wiara i człowieczeństwo – trwałe wartości, które pan Nguyen Tan Cu chce przekazać.
Źródło: https://thanhnien.vn/chay-bo-800-km-ve-thanh-pho-mang-ten-bac-hanh-trinh-chinh-phuc-ban-than-18525082310513757.htm
Komentarz (0)